Apetyt na Kraków
Krakowska gastronomia od lat rozwija się dzięki przyjezdnym. Kiedyś byli to kupcy przywożący swoje przyprawy, przepisy i przysmaki do znajdującego się na szlakach handlowych (i zarazem kulinarnych) miasta. W XXI wieku inspiracją do zmian jest turystyka. Restauratorzy dwoją się i troją, by nadążyć za międzynarodowymi trendami i przyciągnąć do siebie turystów. A krakowianie otwierają nowe miejsca, bo zakochali się w smakach poznanych podczas dalekich podróży.
Krakowska scena gastronomiczna zachęca przede wszystkim różnorodnością. Historia miesza się tu z kulinarnymi nowinkami i modami. Aby cofnąć się w czasie, wystarczy pójść na spacer na Kazimierz, spróbować gęsich pipek, czyli w galicyjskim wydaniu: potrawki z duszonych gęsich żołądków, gefilte fisz z migdałami i cynamonem, czulentu, cymesu, chałki czy żydowskiego kawioru z wątróbek. Po obiedzie należy wrócić na deser w okolice Rynku i wstąpić do którejś z cukierni, a tam zapytać o tort Pischingera z wafli przełożonych kremem, czekoladowy tort Sachera lub strudel z jabłkami czy sernik krakowski „z kratką”. Najlepiej – śladem słynnych bywalców krakowskich kawiarni sprzed stu lat – uraczyć się później kieliszkiem nalewki bądź bardziej wytrawnego mocnego alkoholu. Właśnie w kawiarniach i cukierniach można jeszcze poczuć atmosferę dawnego Krakowa.